wtorek, 20 lutego 2018

Żona i akwarium czyli: Tego najstarsi górale nie pamiętają

Realnie nawet czerwień jest jeszcze głębsza niż udało się
to uzyskać na zdjęciu
Czas jakiś walczyłem z glonami. Oedogonium rozpanoszyło się wszędzie a szantrasje powoli i metodycznie wykańczały moje anubiasy.

Potem było dużo pracy. Brakowało czasu na akwarium. Żona starała się pomóc. I pomogła.

Bynajmniej nie w ironicznym znaczeniu. Czasem widać trzeba się otworzyć na całkiem inną drogę.

W akwarium było dużo światła. Usiłowałem zbalansować do tego światła nawożenie. Bez większych sukcesów. Mineralizator AquaArtu, który sprawdzał się całkiem dobrze przy mniejszym świetle, do tego stopnia, że latami nie widziałem glonów, teraz zaczął wykazywać swoje słabe strony. Magnez i wapń, którego w nim dali oszczędnie stał się deficytowy. Musiałem go lać w podwójnej dawce, a magnez wręcz uzupełniać osobno. W przeciwnym razie potas się kumulował i blokował wszystko co mógł.

Makro generalnie było wysoko i kiedy schodziłem z nim pojawiały się niedobory. Rośliny wyglądały nieładnie, kiepsko wybarwione, z długimi międzywęźlami i wielkimi blaszkami liściowymi. Cienko przędły kryptokoryny, z dziurami w liściach i rozpuszczającymi się końcówkami. Compacta doszła z wielkością blaszki do 8 cm a jasnozielony kolor jej liści w niczym nie przypominał ciemnej niebieskawej zieleni rośliny którą kupiłem. Co gorsza na hygrofili pojawiły się małe okrągłe dziury, które bynajmniej nie znamionują braku potasu jak możnaby sądzić.

Zadowolona była chyba tylko kabomba, której glony specjalnie nie przeszkadzały a i ta leciała w metraż z międzywęźlami.

Żona nie znając się zbytnio na nawożeniu podeszła do problemu inaczej niż ja. Lała oczywiście RO z mineralizacją, ale nie podwójnej tylko "jak pisało na butelce". Nie lała makro w ogóle, bo nie wiedziała jakie i ile. Do tego mikro od Seby w dawce nieco mniejszej niż projektowana i to by było na tyle. CO2 się skończyło wiec i pH poszło w górę pod 7.

O taką żabieniczkę Polska walczyła :)
Szok i niedowierzanie. Dla większości roślin to było to o co chodziło.

Oedogonium odpuściło. Szantrasje przeszły do defensywy. Rośliny stały się o niebo ładniejsze. Krótsze międzywęźla, bardziej harmonijny rozwój. A wybarwienie... no cóż... nie widziałem nigdy wcześniej, żeby onowodek wypuścił czerwone liście... Ludwigia super red zaczęła zasługiwać na swoją nazwę. Pełzacz bagienny zaczął mieć wcięte głęboko zdrowe liście mikrozorium się rozszalało żabienica wybarwiona na brązowawy kolor dziarsko zaczęła wypuszczać pędy kwiatowe. Nawet althernanthera która wcześniej uprawiała śmierć kliniczną się obudziła.

Wzrost masy roślinnej był wyraźnie mniejszy ale znacznie lepiej zbalansowany

Nie wszystkim wyszło to na dobre. Cabomba przestała istnieć. Wywłócznik rdzawy zbiedniał a hydrocotyle w obu odmianach posmutniało znacznie, zmniejszając blaszki liściowe i wzrost. Częściowo zwalam to jednak na karb braku CO2.

Zastanawiam się też nad wpływem oświetlenia. Otóż wcześniej wszystkie trzy świetlówki były on-line. Kiedy Żona przejęła opiekę jedna ze świetlówek była często odsunięta poza akwarium więc nawet kiedy timer ją włączał  nie dawała wiele.

Wnioski z tego wyciągam takie:
  • Przy mojej aktualnej sprawności nie dostarczam roślinom zbalansowanego nawożenia do tego światła. Idę mocno w makro rośliny przyspieszają, ale szybko gdzieś czegoś brakuje i zaczynają cierpieć od brzegów się rozpuszczają a glony mają pożywkę.
  • Muszę inaczej manipulować światłem. Nie chcę rezygnować z roślin światłolubnych, więc muszę przerobić oświetlenie. Może dwa lub trzy obwody. Uderzeniowa pełna moc będzie się włączać kilka razy dziennie na krótko, trochę tak jak w naturze, gdzie nie zawsze jest pełne słońce (więc doświetlenie światłolubnych będzie) ale przez resztę czasu będzie znacznie ciemniej (2 świetlówki maks). 
Postanowiłem też dobić szantrasje. Usunąłem duży filtr wewnętrzny wokół którego zawsze gromadziło się wiele zanieczyszczeń (zwłaszcza pod nim). Wypełniony był watą filtracyjną która też zgromadziła bardzo wiele. Myślę, że dwa kubły na 240 litrów powinny naprawdę wystarczyć a utrzymanie mocnej biologii powinno rozkładać zanieczyszczenia "in situ". Będzie jeszcze kwestia skimmera, który jest fajnym wynalazkiem i jego brak po wyjęciu filtra wewnętrznego na pewno da się odczuć, ale zapewne nie będzie bolało :)

W każdym razie jest się teraz z czego cieszyć :)

A wszystko przez Żonę :)